Wreszcie się z tym uporałem, Po długim posiedzeniu, niemal
całkowicie rozprawiłem się z tytułem MGS 2, w wersji HD na XBOX360.
Kompletny sprzęt do MGS 2 |
Finałowa cutscenka...
Snake, Raiden i... mistrz drugiego planu Vamp! (X360 Achievment!) |
To było
dosyć mocne doświadczenie. Grałem już wiele razy w ten tytuł zdobywając
osiągnięcia w wydaniu HD na Xbox360. Gdy teraz robiłem maraton ze wszystkimi cutscenkami i
codecami,
zauważyłem ile mnie omijało zabawy podczas poprzednich gameplayach.
Kojima-san
daje tutaj istny upust swej twórczości filmowca prezentując nam
niebanalną,
wielowątkową, nieziemsko pokręconą fabułę. Wodotryski, wręcz gejzery strzelających fabularnych twistów, powikłań i momentalnych absurdów powleczonych nadętym patosem, Spiski, kontrola umysłu i
wspomnień,
nieoczekiwane zmiany ról i zwroty akcji tak poskręcane jak włosy po
trwałej u Fortune ;) Ta gra słusznie została wzniesiona na piedestał jednego z
najbardziej
zasłużonych tytułów w serii i historii gier w ogóle. Tyle wspaniały, co
kontrowersyjny, głównie za sprawą, że w to się nie gra, bardziej ogląda jak
dobry, interaktywny film szpiegowski. Dla kogoś, kto gra pierwszy raz ta gra może wywrócić
światopogląd do góry nogami. Ja miałem podobnie ja zagrałem pierwszy raz
w
„Sons of Liberty” na PS2. Kupiony na allegro tytuł za skromne 12 złotych
(w dniu
premiery kosztowała koło 220! zł/ gra warta w moich oczach więcej niż
MGS Twin Snakes,
za którą obecnie nie damy na aukcjach internetowych mniej jak 200 zł - stan z 2015 roku). Metal Girek sprawił mi
sporo frajdy
jak i wprawił mnie w mocne osłupienie. Samo wprowadzenie nowego bohatera,
który
zastępuje Solid Snake’a w oczach wielu graczy było zapewne haniebnym posunięciem.
Moje
pierwsze granie Raidenem po kilkunastu godzinach przerywane było, (oprócz
często
niemiłosiernie długimi cutscenkami), moimi głośnymi myślami: „Kiedy ponownie obejmę kontrolę nad Snake’iem?
Przecież widzę, że jest tutaj i mi pomaga, jako Iroquois Pliskeen!” - so obvious. Długo
czekałem na przełom w fabule, kiedy znów zacznę grać protoplastą serii, kiedy
gra się skończyła na jeszcze kilku cutscenkach skupionych na naszym uroczym
blondynku.
Kultowy codec, kluczowy dla gry element na długo będzie zapamiętany, głównie przez długi czas rozmów |
Podchodząc do gry ponownie nie miałem na tyle siły żeby się
skupiać na filmikach. Po ostatnim „pełnym seansie” stwierdzam, że jest to
bardzo dobrze skonstruowana gra. Boli tylko, że długo się czeka na granie,
jednak filmiki z których seria jest znana, są tutaj potrzebne. O samej fabule
mógłbym się długo rozpisywać, jednak jest tam jeszcze parę wątków, które sam muszę
„solidnie” skumać. Muszę przyznać patrząc z perspektywy czasu, lepiej to
nie mogło wyglądać. Gra się świetnie dzięki fantastycznie (moim zdaniem) opracowanemu systemowi pozwalającemu na tak silną interakcję z otoczeniem.
Możliwość potrzaskania owoców na kawałki, ruszania wiszącymi garnkami,
tłuczenia kieliszków i butelek, strzępienia kartonów i gubienia listków - tyle
dopracowanych popierdółek, jakich nie miało na tej generacji wiele innych
pozycji. Graficznie robiło ogromne wrażenie jak na grę z końca 2001 roku, wersja HD
pokazuje na 32 calowym TV nadal nieskazitelnie gładki, pozbawiony niedoróbek obraz. Kamera jest tutaj statyczna, ale to dla serii normalne, takie utrudnienie
w skradance, dla mnie nie stanowiło większych kłopotów.
Grając w metalową dwójeczkę od deski do deski, nie można się
w niczym pogubić. Rozmowy codec zawsze się wywiążą, kiedy będzie to potrzebne. Gdy trzeba będzie wykonać
nowy trik na mapce, zawsze można tez zadzwonić samemu. Parę rozmów z Otaconem,
później Colonelem czy Rose na dany temat i widzę, że ich wypowiedzi niemal
nigdy się nie powtarzają, gra pod tym wględem nie pozwała mi się nudzić. Grając na Etapie Plant zawsze
mogłem poprosić o poradę Plisskena (Kojima zasięgnął inspirację od imienia Plisskena Snake’a, bohatera
z Ucieczki z Nowego Jorku Johna Carteptera /
ach te smaczki i inspiracje :) Szczególnie rozbawił mnie jeden dialog
Raidena i
Otacona. Gdy blondyn zaczął powoli kumać, że ktoś go robi w bambuko i
zaczął słać żale pod adres Snake'a, Otacon wyjaśnił mu że Snake stoi
obok i wszystko
słyszy…
Raiden często dostaje baty w grze, chociażby przymusowy
prysznic z czyjegoś siusiu :P Zniewaga niczym cios poniżej pasa. Zresztą chyba już od tej gry panuje zasada „wszystkie chwyty dozwolone”. Otrzymałem do dyspozycji zwisanie z krawędzi, chodzenie przykucniętym przy ścianie, utrzymanie
wroga na muszce (nie mógł być wtedy alarm), budowanie "gripa" dla wytrzymałości
zwisając na krawędzi, pływanie w wodzie jak ta lala no i ciągnięcie ciała delikwenta w sposób,
który pozwala udawać ekhem…
Starcia z bossami to także udane elementy tej gry, a oni sami to dość kontrowersyjni i wielowymiarowi antagoniści. Ścierając się z nimi na poziomie Normal byli w miarę znośni, tak na Extreme… x_x na szczęście odkryłem sam parę sposobów jak
skutecznie unikać zabójczych ciosów i skutecznie walczyć (no, youtube mi głównie pomógł). Najciężej było w walce z metal gearami. Po odkryciu sposobu na Solidusa
na Extreme walka z nim to była już niemal czysta przyjemność. Bandama/peruka i stealth
podczas cichego przechodzenia gry - bardzo przydatne narzędzia, długo
pracowałem na ich zdobycie, na bossów niestety system stealth nie działa – unikanie
ciosów od nieśmiertelnej Fortune to jakaś masakra, kiedy na Extreme nie ma
nigdzie rationów.
Grę oczywiście warto przechodzić na każdym poziomie
trudności zbierając Tagi, za które Solid i Raiden otrzymują special itemy
(tylko czy nieskończony grip i oddech pod woda są naprawdę naszemu blondynowi
potrzebne?)
Dramatycznych chwil też nie brakuje, wiele ważnych postaci
ginie w różnych okolicznościach, ci którzy zginąć powinni na pierwszym miejscu
jakoś bezczelnie trzymają się życia (może Raiden powinien użyć na Vampa
drewnianego kołka ;)
Dziwne rodzinne zdjęcie? Nie chociaż Raiden jest "niejako" synem Solidusa |
Raiden ma gdzieś zapewne grono "Hayter’ów", ale ja do nich nie
należę. Mimo to brakowałoby Solida w Solidzie, gdyby nie Snake Tales, dodatek z
wersji MGS 2 Substance, gdzie miałem przyjemność wcielić się w pięciu misjach w
Solidnego Węża, aby móc pozałatwiać parę spraw na Big Shell. Już początek
pierwszej misji zasugerował mi, że będę miał do czynienia z czymś analogicznym do trybu Separate Ways Ady Wong z RE 4, gdzie poznajemy szczegółowe przygody bohatera
pozostającego w ukryciu. Niestety z upływem jak gra się toczyła nabierała coraz
bardziej dziwnego biegu i musiałem przyjąć do wiadomości, że snejkowe
historyjki są tutaj jedynie niekanonicznymi zapychaczami, przeznaczonymi chyba dla
niezadowolonych z braku jakiejkolwiek misji Snake’a na Plancie. Chociaż parę
wątków było całkiem OK, nawet pojawienie się Maryl na tankowcu sprawiło mi
frajdę, ale historia opowiedziana w formie tylko tekstowej nie wnoszą niczego
specjalnego do całości oryginalnej historii. Lokacje i zachowania przeciwników
grze zostały takie samo, tylko pozamieniano kolejność. No ale Solid walczący ze
wszystkimi bossami na Plancie daje radę, w finale piątej opowiastki (już nieźle
pokręconej) krzyżuje pięści z MG Rayami oraz mierzy się ze „starszym” bratem
Solidusem Snake’iem, gdzie jak w walce z Liquiden na finał MGS1, Solid musi się
bić na gołe pięści. Świetnie wyglądającym dodatkiem do misji na tankowcu
(chapter 3-ci Snake Tales) było użycie Night Vision Goggles, których brakowało w
oryginalnej kampanii.
Cała kampania misji pobocznych może być liczona w 8 do 10
godzin zabawy, jeśli chce się skupić na jej treści, ale ona nie jest niezbędna
w zabawie.
Muzyka w grze także jest majstersztykiem, wiele utworów w
wirtualnych misjach to świetnie
zremiksowane motywy znane z pierwszych części. Nie dziwię się, dlaczego Kojima
wybrał na głównego kompozytora soundtracku Harry’ego Gregson-Williamsa po obejrzeniu The Replacement Killers. Muzyka jest w wielu miejscach tak łudząco podobna, iż przysiągłbym, że Anglik stworzył
dla omawianej tu gry szpiegowskiej utwory z myślą, iż jest ona adaptacją owego filmu. Nastój szpiegowskiego industrializmu w pełni zachowany. Na pewno będzie mnie prześladował motyw „Yell Dead Cell”,
kiedy długo męczyłem się z jakimś bossem na plancie. OST wydany w czterech egzemplarzach i jednej
fanowskiej składance, ale mimo to wciąż jest dużo muzyki podczas cutscenek,
której nie można znaleźć nigdzie indziej. A szkoda, każda sekunda warta posłuchania.
Dobrze słuchało się także aktorów podkładającym postaciom głosy.
Najbardziej zasłużony jest oczywiście David Hayter jako Snake, także Quinton Flynn,
ze swoim zniewieściałym głosikiem (aczkolwiek niepodobnym do wersji japońskiej
Raidena). Nie ma jakichś specjalnych potknięć, każdy aktor spisuje się
świetnie, oddając całości filmowy charakter. A mówią dużo, bo i cutscenek jest
sporo (zwłaszcza pomiędzy finałową walką z MG-RAY a Solidusem jest ich 20 i jeszcze 2 Codeci!).
Szkoda że w wersji HD zabrakło trybu rodem z Tony Hawka (skateboard to ekskluzywny dodatek na PS2 - gościu nieźle wymiata :) Ja umiałem wykonać najwyżej 2 triki na krzyż.
Kojarzycie tego pana? Nie wiedziałem że Raven umie nurkować popierdółek do znleziemia cała masa |
Smaczków w tej grze także nie brakuje, takich jak
nawiązań
do poprzednich części; plakaty, kartony itp. Szczególny uśmiech budzą
zwariowane Codeci jakimi nas atakuje cyber-colonel gdy biegamy z
przyrodzeniem na wierzchu. W tych tekstach znajduje się masa odniesień
do poprzednich gier. W Metal Gear Solid 1 podczas
walki z Mantisem zaskoczył mnie czarnym ekranem z napisem „HIDEO” w rogu
Także
tu podobnego zonka zaliczyłem gdy na ostatniej drodze do finałowej potyczki z
25-cioma
Metal Gear Rayami. Gdy razem ze Snake'iem ciacham nowo nabytą szablą
wyskakują mi
ekrany Gejm Ołwerowe, tylko z ortografią miały coś nie tak. Za pierwszym
razem
byłem gotów dać „continent”. Na Tankerze robimy jakiemuś duchowi fotkę,
to
gdzieś zjawa pojawi się nad ciałem nieboszczyka, jest tego sporo.
Fabularnie
jest tutaj od groma nawiązań do poprzedniej części gry, z której wątki
są ciągnięte
dalej w MGS 2. Właściwie kolejność wydarzeń na Big Shell to jedna wielka
kalka
z wydarzeń z nuklearnej bazy na Alasce części pierwszej. No i Raiden ze swoimi
przechwałkami o
osiągnięciach w VR missions wzorowanych na Shadow Moses, ale to jest prawdziwa gra,
gdzie
ludzie krwawią i kości się łamią (w ustawieniach można wyłączyć efekt
rozbryzgującej się litrami krwi).
Kolejne tajemnice? To dla serii normalka |
Wyniki w MGS 2 na Easy |
Cała gra zajęła mi 10 godzin 20 minut na poziomie Easy
(potrzebowałem skompletować dogtagi), ale samej gry wychodzi do 4 i pół
godziny, jeśli zrobić speedrun. Jednak dużo się traci bez filmików. Fani je zrozumieją,
recenzenci zanegują (słynne 8- od HIVa w PSX-ie z 2001 roku) Raiden pozostanie Raidenem, a Snake raczej nie przestanie
palić szlugów… Moja ocena gry MGS 2 w każdej wersji: 10/10
Po krótkim odpoczynku (przesiedziałem cały weekend zbierając
łomot od Dead Cell i Patriotów) zabiorę się za kolejna perełkę z PS2, moją ulubioną odsłonę serii MGS…
Solidna opieka dla dziecka |
Braterska potyczka: Solidny (łac) czy Solidny (ang)? |
Klasyczny Snake na Tankowcu |
Noktowizor w swej pełnej okazałości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz