Dni Fantastyki 2016, potocznie nazywane Deefami, to jeden z najlepszych konwentowych eventów, w jakich dane mi było w tym roku uczestniczyć. Najlepsze, choć nie bez tyciego zawodu. Dlaczego właśnie tak? Może spowodowane jest to moim szybkim
zaspokojeniem konwentowego zapotrzebowania na nowy typ imprez jakimi
są właśnie targi fantastyki. To był już 7-dmy konwent w jakim uczestniczyłem i dosyć szybko przekonałem się, iż największą ich atrakcją są
sami ludzie, którzy zjeżdżają się niemal z całego kraju w jedno
miejsce na 3 dni nieprzeciętnej zabawy.
DF-y tym bardziej zachęcają do odwiedzin dzięki
ich atrakcyjnej lokalizacji. Impreza bowiem odbywa się w położonym mocno na peryferiach Wrocławia Centrum Kultury Zamek, będącego centrum całkiem sporej powierzchni
parku, z placem zabaw,
wysepką i stawem. Pośród sporej powierzchni terenów nie
brakowało także fauny urozmaicający piękny krajobraz wzbogacony i
tak już o cudacznie poubieranych młodych ludzi, o samych cosplayerach nie wspominając. Tym bardziej atrakcyjnym był teren
konwentu dla samych osób zamiejscowych odwiedzających park pod
zamkiem, gdyż wstęp we wspomniany weekend był bezpłatny. I jeśli nie liczyć wejścia do samego
budynku Zamku, w którym odbywały się prelekcje,
spotkania autorskie, występ kabaretu, konkursy z na wiedzówkach na
tematy dla zainteresowanych danym tytułem oraz warsztaty czy
zlokalizowane w podziemiach sale z wypożyczalnią gier w której
odbywały się także turnieje do m.i. Munchkina, można było wypróbować wiele nietuzinkowych atrakcji Warto wspomnieć, iż wtedy w Zamku miala miejsce również niesamowita galeria fantastycznych obrazów malarskich o retro-futurystycznej tematyce autorstwa Jakuba Różalskiego. W amfiteatrze zlokalizowanym pod murami galerii odbywały się pokazy cosplay, rozstrzygnięcia konkursów literackich oraz wszelkie uroczystości związane z wręczaniem nagród. Na terenach przyległych swoje miejsca dostały mini wioski tematyczne, m.i. post-apo oraz wikingów, odbywały się drużynowe
gry polowe oraz pojedynki w strojach sumo. Nie mogło też zabraknąć, jak to na
konwencie, stoisk z gadgetami fanowskimi wszelkiej maści, od
pokemonów poprzez skórzane ozdobniki, ręcznie robione kieszonki i karwasze, „upiększacze” do dekorowania cosplayów po stoiska konkursowe w postaci ruletki bądź loterii. Kto był w tym roku na Pyrkonie, musi się zgodzić, że DF to taki Pyrkon w mniejszej, bardziej plenarnej skali.
"Daj Kłesta, Copernikon!" - to zawołanie kierowane do stoiska promujące na DF-ach sierpniowe wydarzenie Copernicon w Toruniu. Brałem tam udział w ogłoszonej przez nich zabawie dla konwentowiczów zabawę rodem z komputerowej gry RPG, wykonując różne, czasem absurdalnie śmieszne zadania, w celu zakwalifikowania się do loterii, w której najcenniejszą wygraną były darmowe wejściówki na wspomnianą imprezę. Bawiłem wtedy się jak nigdy, tym bardziej że miałem motywację, oraz satysfakcję, że tym razem to nie ja przydzielałem zadania (jak się nosi wykrzyknik nad głową na konwencie, to się potem trzeba z tego „wywiązywać” ;) Dla mnie najbardziej absorbująca atrakcja tego konwentu.
W pierwszy dzień po południu spadło nieco deszczu zmuszając wszystkich, w tym także umalowanych cosplayerów do chowania się po budynkach, na szczęście żaden z punktów
programu plenarnego z nie ucierpiał (lub też nie zauważyłem by ktoś się skarżył), rozkład udostępnionych pomieszczeń i zadaszonych miejsc w tym roku był na tyle duży aby spokojnie pomieścić wszystkich uczestników.
Jak już wspominałem, z początkiem
tego roku większą uwagę ponad programom przykładam zachowaniom socjalnym, głównemu czynnikowi konwentów. Tym
bardziej atrakcyjniejszy jest konwent, gdy nosisz się w cosplayu. I
nawet jeśli nie jesteś przez większość osób rozpoznawany,
człowiek i tak ma wielką frajdę słysząc od napotykanych osób różne sugestie co do ubranego stroju (czy też pierwotnego
zamierzenia z jakim się dana osoba planowała). Pełnoprawny cosplay, lub sam
kapelusz, koszulka, biżuteria, czy nawet jedynie makijaż to jest
już wystarczający pretekst do wejścia z drugą nieznaną sobie osobą w
jakieś zabawne interakcje i pociągnięcia relacji dalej, a warunki
plenarne wokół Zamku, parkowa przestrzeń tylko zachęcały do zagadywania napotykane osoby na wszelakie tematy. Podczas DF-ów można było spotkać wielu cosplayerów w
ich nowych kreacjach, nie znanych i nie prezentowanych wcześniej
strojach, posiedzieć (lub postać jak nie starczyło na strefie gastro leżaków) na
panelu w plenerze (panel na temat podstaw tworzenia cosplayu zaawansowanych przebierańców), lub pokręcić się po zamku i poobserwować
ciekawostki techniczne jak tańczące roboty czy warsztaty z motion
capture. Przeważającym tematem przewodnim DF-ów była szeroko pojęta fantastyka, (gdzieniegdzie pojawiały się różne inkarnacje przedwiecznego Chtulhu) ale zapaleńców zarówno klimatów japońskich, rekonstrukcji historycznych bądź innych ściśle związanych z popkulturą nastawioną na rozrywkę.
To była już któraś z kolei moja wizyta na konwencie (4 w rejonie dolnego śląska) i czuję się jak u siebie na podwórku spotykając ponownie wiele znanych sobie twarzy z regionu oraz innych części Polski. Konwent w takim miejscu w środku maja to bardzo trafiona decyzja, zwłaszcza że jest otwarty także dla osób postronnych. Zdarzenie odwiedziło dużo rodziców z dziećmi, a na spacery wybierało się także sporo milusińskich na smyczy ;)
To była już któraś z kolei moja wizyta na konwencie (4 w rejonie dolnego śląska) i czuję się jak u siebie na podwórku spotykając ponownie wiele znanych sobie twarzy z regionu oraz innych części Polski. Konwent w takim miejscu w środku maja to bardzo trafiona decyzja, zwłaszcza że jest otwarty także dla osób postronnych. Zdarzenie odwiedziło dużo rodziców z dziećmi, a na spacery wybierało się także sporo milusińskich na smyczy ;)
Generalnie sam konwent był
zorganizowany bardzo sprawnie, tradycyjne kolejkony nie były chyba
dla nikogo żadnym utrapieniem, gżdacze i helperzy stanęli na
wysokości powierzonych im zadań (lub obijali się tak, żeby nikt
nie widział ;) więc co nie zagrało? Nie mogę przejść bezkrytycznie do (wg mnie) największe wtopy organizacyjnej, gdyż była to rzecz na
której zależało mi oraz zgromadzonym przyjaciołom najbardziej, mając w pamięci zeszłoroczne DF-y. Sala z planszówkami i grami video
była zamykana na noc tuż po 22:00 o czym zostaliśmy brutalnie
poinformowani na 5 min przed faktem, natychmiast zdając sobie sprawy, iż nie
będziemy mogli ponownie spędzić kilku godzin we wspólnym
towarzystwie męcząc kolejne dziwne karciane czy planszowe gry do
wczesnych godzin rannych. Dla mnie lekki szok, drama i tragedia, gdyż
to było najmilsze doświadczenie na DF 2015, gdy to wszystkie
oficjalne atrakcje wieczorem się kończyły, z najwytrwalszymi
osobami zasiadaliśmy do gier, bawiąc się i poznając nawzajem.
Jedynym ratunkiem przed pójściem grzecznie spać do domów lub
sleepów w szkole były znajdujące się w pobliżu puby i
restauracje (niestety nie serwujące posiłków w godzinach nocnych)
i poleganie na grach opartych na swojej wyobraźni (niezastąpione kalambury) lub przyniesione ku przezorności karty
(chyba najbardziej ryjące berety i ukazujące nasze czarne poczucie
humoru Karty Przeciwko Ludzkości). Gdyby nie ta nieprzemyślana moim
zdaniem decyzja o zamknięciu planszówek, nie miałbym nic do
zarzucenia całemu konwentowi, a tak pozostawał leciutki niedosyt,
podsycony ubiegłorocznymi doświadczeniami. No i nauczka na
przyszłość, konwent zawsze potrafi zaskoczyć, nawet w tą mniej
przyjemną stronę.
Tyle w sumie do powiedzenia, jeszcze
mała galeria zdjęć oraz videorelacja wkrótce:

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz