czwartek, 3 marca 2016

The Elder Scrolls, czyli stary zwój i zrzędzi... moja opinia o pierwszym odwiedzonym konwencie w Polsce

Na swój pierwszy konwent wybrałem Pyrkon 2015. Jako żem od ponad 13 lat fan serii anime One Piece, zrobiłem szybki cosplay jednego pirata, wziąłem, pojechałem... i naprawdę nie żałowałem. Z ludźmi, których poznałem na tym konwencie, utrzymuję kontakt do dzisiaj, a atmosfera całej tej imprezy zainspirowała mnie do pisania pracy dyplomowej. Swój cosplay pirata wybrałem niemal z czystego przypadku, żeby później jeszcze bardziej polubić tą postać. Dzięki cosplayowi zbliżyłem się do 1/4 społeczności konwentu poprzez wspólny mianownik - oryginalny strój wzorowany na  image'u fikcyjnych postaci pochodzących z rożnych mediów (komiks, książka, gra video, film) będącymi źródłem naszych pasji - cosplayu [ang. costume playing]. Poznałem się tam także z cudowną grupką ludzi, których starałem się po prostu złapać jak najwięcej razy na wspólne foto poprzez stroje pochodzące z tego samego tytułu. Fajnie było widzieć tylu fanów One Piece w jednym miejscu, a także widzieć że wśród nich pewien % ma ochotę aby przedsięwziąć czas i energię na stworzenie i noszenie cosplay. Ja sam potraktowałem na pierwszym Pyrkonie noszony przez siebie cosplay raczej ćwierć poważnie, gdyż zabierając się do jego robienia już,  zazwyczaj korzystam z rzeczy znalezionych w szafie u siebie w domu. Ale jak dojdzie co do czego, staram się niektóre ich elementy doprowadzić do perfekcji, bawiąc się tylko w pełni profesjonalnego cosplayera, a odkrycie w sobie nowej, kolejnej pasji oraz możliwość dzielenia się jej efektami z innymi jest dla mojej artystycznej duszy rzeczą bezcenną.
Ot, casual cosplay
Ludzi, z którymi znam się od festiwalu fantastyki Pyrkon 2015 mam w znajomych na portalach społecznościowych, do których to zagaduję w miarę swoich możliwości, starając się lepiej od Poznania każdego poznać (ale suchar) a możliwość poznawania to największa radość istoty ludzkiej. Dzięki potędze "Internetów" mam możliwość obcowania z ludźmi na odległość, co sprawia mi niezwykłą frajdę, gdyż sam mieszkam w sumie na zadupiu Polski i mam do nich spore odległości: 358 km, 646km, 528 km, czy 621 km, a socjalizować się z nimi wszystkimi jest niemożliwością. Nawet wychodząc poza ramy otaczającego nas "Matrixa".  Albo po prostu jestem staroświecki... nie wiem, nie znam się, jestem najstarszy w swej nieformalnej grupce cosplay :P
Podsumowując, było naprawdę super, niespodziewanie super. Każdy uczestnik Pyrkonowego spędu jakiego poznałem czy to w cosplayu, czy w casualowym ubraniu, okazał się naprawdę sympatyczną, miłą i otwartą a do tego intrygującą osobą wartą bliższego poznania. Dlatego czytelniku, jeśli możesz, pojedź kiedyś na konwent, a najlepiej zrobisz jeśli wybierzesz targi fantastyki Pyrkon. Zaś jeśli bardzo chcesz, masz do tego smykałkę, jakiś pomysł lub chwilę wolnego czasu, wykonaj jakiś cosplay swojej ulubionej fikcyjnej postaci i przyjdź w nim na Pyrkon lub inne imprezy w Polsce, których na liście eventów nie brakuje. A dzieje się sporo, w Polsce, w Europie i na świecie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz