Pyrkon. Jedno słowo, a
niesie ze sobą miliony wydarzeń oraz momentów które po tej
trzydniowej imprezie zamieniają się we wspomnienia. Kartofelkonowa
impreza która rosnąc przez lata, od kilku edycji odbywa się na
terenie MTP, obecnie prezentuje klasę światowego giganta tego typu
imprez, przynajmniej w moich oczach.
Przede wszystkim sprawność
w obsłudze wejść była chyba najlepsza od czasów, gdy pierwszy
raz pojawiłem się na Ziemniakonie w 2015 roku. Patrol gżdaczy
pilnował bezpiecznego i wygodnego przejścia kolejkonu. Co prawda
nie miał megafonów przez które głosili suchary, ale za to
towarzyszyły im przebrane biegające tyranozaury. Jestem tym aspektem
usatysfakcjonowany. Widok cosplayowego szaleństwa zaczął się od
samego wejścia, ledwie po przekroczeniu pyrkonowej bramy wejściowej. A ilość osób, która w ten majowy weekend, 18-20 maja, przekroczyła konwentu bramy...
Sleeproom. Jak w
poprzednim roku urządzili go w połączeniu pawilonów 3 i 3A,
przewidując iż będzie sporo osób chciało zostać na terenie
festiwalu. W obieg poszła plotka, iż gżdacze będą pilnować, aby
każdy rozkładał się w miarę rozsądnie i nie brał miejsca "na
zapas", podobnie jak miały być restrykcje przy wchodzeniu na
teren Pyrkonu, lecz obyło się i bez tego. Po prostu tłum im na to
nie pozwalał, czemu się zresztą nie dziwię. I tak spełniali
swoje obowiązki przestrzegania porządku bardzo sumiennie.
Liczba cosplayerów oraz osób które w tym roku wystąpiły w cywilu, ale znamy się dzięki cosplayom właśnie skumulowała się do niebotrycznej sumy. Na tegorocznym Pyrkonie doszło do sytuacji, w której musiałem zrezygnować ze wspólnego piwkowania z co najmniej tuzinem osób, czego przy normalnej okazji bym nie odżałował, no ale to w końcu Pyrkon, nie można mieć wszystkiego naraz. Również wybitne poszukiwania reporterów od Bartosza Kramera spełzły na niczym. Z nieoczekiwanych niespodzianek; w końcu udało się dorwać fotkę od jedynego, prawdziwego i najlepszego Italian Spidermana!!!
Liczba cosplayerów oraz osób które w tym roku wystąpiły w cywilu, ale znamy się dzięki cosplayom właśnie skumulowała się do niebotrycznej sumy. Na tegorocznym Pyrkonie doszło do sytuacji, w której musiałem zrezygnować ze wspólnego piwkowania z co najmniej tuzinem osób, czego przy normalnej okazji bym nie odżałował, no ale to w końcu Pyrkon, nie można mieć wszystkiego naraz. Również wybitne poszukiwania reporterów od Bartosza Kramera spełzły na niczym. Z nieoczekiwanych niespodzianek; w końcu udało się dorwać fotkę od jedynego, prawdziwego i najlepszego Italian Spidermana!!!
Prawilny słowiański przykuc; Buka,Venom Snake i Pip Bernadotte, postrachy wszelakich dzielnicowych Muminków, Mechów i Wampirów |
Moje założenia wyglądały
następująco:
- Spotkać się ze starymi i młodymi nakama
- Poznać nowych
- Miło spędzić czas z najbliższymi
- Obejrzeć koncert Perciwala
- Spotkać i zautografować Epic Voice Guy z Homest Trailer
- Spróbować obejrzeć Maskaradę,
- Być zaskoczonym co najmniej 15 razy (przewidywać niespodziewane sytuacje? Hmm...)
Poziom cosplayowych
strojów wystawianych na Maskaradzie był naprawdę imponujący. Nie
jestem profesjonalnym krytykiem w tej kategorii, trudno mi ocenić
poziom prezentowanych kreacji na tle lat ubiegłych, więc pozostanę
perzy tym, iż każdego roku prezentacja Maskarady zaskakuje czymś
nowym. Żeby jeszcze tyko nie było limitowanych miejsc... Poniżej link do
oficjalnej galerii.
Podobnie było z wejściem
na Perciwala. Ja rozumiem że hype „bo nagrali piosenkę do
soundtracku z Wiedźmina” zrobił swoje, ale kiedy ponoć po 2
godzinach od otwarcia rezerwacji, obiekt zostaje zamknięty, no cóż.
Zresztą niejedna z
atrakcji przeszła mi koło nosa. Jon Bailey (znany jako Epic Voice
Guy) z kanału Screen Junkies tworzący Honest Trailers, był jednym
z tych nazwisk, których zbyt późnego poznania żałowałem
najbardziej. Pomimo krążenia w strefie z kramami handlowymi, gdzie
było stoisko opisane jego nazwiskiem, jego samego nie było (może
nagrywał Honest Trailer dla Pyrkonu?)
Podczas pobytu wielu
zagranicznych kosplayerów, oraz „regularnych uczestników”
doprowadzało mnie osobiście do zachowania typowego dziecka w
wielkim sklepie z zabawkami; co chwila coś, lub najczęściej ktoś
przykuwał moją uwagę na tyle, bym zapominał o właśnie obranym
celu wędrówki.
Zawędrować można było
na niezliczoną ilość stoisk, wiosek i ekspozycji. Samo ich
przytłaczające nagromadzenie sprawiało, że całkowicie
zrezygnowałem z badania programu paneli czy gier RPG/LARP, a tych
było ponad 20. Podczas zwiedzania ekspozycji ponownie zachwycałem
się wielowymiarowością rekwizytów i scenografii ze Star Wars,
możliwość wejścia do tego świata zawsze sprawiała mi mnóstwo
radochy.
Stanowiska takie jak
ultrastar i DDR zostały w tym roku zainstalowane trochę na uboczu
względem pozostałych stoisk, ale tylko z korzyścią dla tych
dwóch, gdyż namiot z tymi grami stał tuż przy wejściu do
sleepów, dzięki czemu nocne marki muzycznych atrakcji nie musiały
chodzić daleko (warto dodać że dotychczasowe miejsca tych stoisk
przeznaczono na strefę dla najmłodszych – wielki + za tą strefę,
by dzieciaki również się „przyswajały” ;) Krucjatę na nocne
atrakcje przeprowadzaliśmy wtedy, gdy zachciało nam się iść na
planszówki (zazwyczaj trafiałem na momenty, gdy kolejka do zwrotów
była dłuższa niż samej wypożyczalni). Gier jak zwykle wybór
bardzo szeroki,a el i tak ogrywaliśmy do oporu nowe Munchkiny.
Piątek stał pod znakiem
cosplayu z serii Metal Gear Solid, gdzie znaczna większość
umówionych oraz przypadkowo spotkanych osób dobrała się do tytułu
Metal Gear Solid V The Phantom Pain, co zaowocowało dosyć jednolitą i całkiem
zabawną sesją. Całość Galerii wpadnie poniżej. Również
późniejsze niespodziewane spotkanie cosplayerek Blink's Cos-Cave
(Snake), Cats and Vodka (Ocelot) wraz z niemiecka koleżanką cosplayjującą
The Boss, potwierdziło iż fandom MGSów na konwentach istnieje.
Jeszcze po drodze ze sleepa kolejna miła niespodzianka w postaci
Raidena cyborga. Dzięki nam dziewczyna trafiła na grunt, martwiąc
się że zbyt mała obecność fanów serii, sprawi iż nie będzie
zbyt rozpoznawalna. A tu proszę, troszkę nas było.
Sobota zaś, to był dzień
z cosplayem z mangi i anime One Piece. Na placu między gastro a
sleepami zebrała się cała śmietanka cosplayowa, by potem
pod przewodnictwem mojej postaci (żywy szkielet Brook) wyruszyć na
przemarsz po całym terenie otwartym Pyrkonu i osiąść na placu
gdzie odbywały się coroczne sesje zdjęciowe. Tym razem pod
budynkiem 12, gdyż 15tka miała zarezerwowany plac dla nocnego kina
plenerowego. Masa zdjęć, Galeria wybranych fotek poniżej:
Po rozstaniu z fandomową
grupą, napotkałem jeszcze kilkoro zabłąkanych cosplayerów z
serii, których również nie omieszkałem sfotografować. Sam
natomiast kręcąc się z najbliższymi atakowałem co chwila
wybranego cosplayera po wspólną fotkę i w krótkich rozmowach z
nimi przeprowadzanych co pozytywnie mnie zaskakiwało, rozpoznawało
moją postać oraz nawiązanie do serii. Widać że „fame” serii
po 20 latach istnienia jest olbrzymi.
Pawilon gier
elektronicznych przyciągnął nas najdłużej na stoisku Asusa,
gdzie razem z kolegą podjęliśmy się challange na wychwycenie
wszystkich fandomowych nawiązań w starożytnym fresku (jakiś 2018 n.e.) Dodatkowym atutem tego pawilonu były darmowe instantowe cieple zupki i kluchy dla głodnych graczy siedzącymi godzinami (o zupkę było szybciej niż o dostanie się do jakiejś gry, nie byłem wtedy cierpliwy.)
Organizacji wielkich
pochodów trudno nie wspomnieć o eflickim (epickim) przemarszu w
zorganizowanej na Pyrkonie Wioski. A tych naprawdę w tym roku nie
brakło. „Mają rozmach, Shinobisyny” - parafrazując klasyka.
Wioski pełne zapaleńców, głównie dominowały klimaty post apo i
Warhammer 40.000, lecz i dla Elfów, klimatów Tolkiena, zapaleńców
średniowiecznego rynsztunku, Power Rangersowych kitowców,
zaparkowanego samochodu Gopników czy dla nowości jaką była
instalacja wioski z Naruto, nie mogło zabraknąć miejsca w
pawilonie 7. Za dnia, podczas całodniowych gier czy inscenizacji na
arenie, nocą strefa post-apo stawała się wielką dyskoteką dla
nie mogących nocą spać. Choć dyskoteki trwały w najlepsze w
wielu miejscach w czasie trwania nocy, to arena na Oldtown była
zdecydowanie najlepsza! Z obiecanych nieprzespanych dwóch nocy
zostały obiecanki, parę godzin na dobę należało jednak zmrużyć
oko, a podczas tych kilku utraconych godzin, wciąż działo się
wokół i to dużo.
Z pośród innych
przemarszów zorganizowanych przez cosplaych świrów wpadło w oko
wojskowa musztra space marinesów z Warhammer 40.000, wielki floating
armour Ligi Superbohaterów, oglądane na żywo oszałamiające
zbroje z Fallouta, czy nawet dwa cosplaye Rity z Power Ranger (jeden w wykonaniu Lola'scosplay Hel) Wszystko to powalało ilością i jakością
wykonania. Przez moment, nawet stwierdziliśmy iż najwygodniej jest
po prostu usiąść na leżaku i oglądać wszystkie atrakcje jakie
przechodzą przed nami w jedną i drugą stronę, samemu nie ruszając
swojego siedzenia.
- Z ciekawszych niecodziennych elementów pyrkonowego życia?
Siedzenie w nocy w
wewnętrznej strefie gastro po upragnione napoje (+ iż dobre/- iż
drogie i nie schłodzone). Igraszki z innymi cosplayerami w czaszki,
wspólne śpiewanie z cosplayerem Kratosa z God od War (2018)
polskiej wersji piosenki z One Piece „Sake Binks”, bardzo szybki
wyskok na plenerowego piwka w plener pomiędzy dworcem chlebakiem a
dworcową zoną. Krótkie, bo krótkie, ale poszukiwanie zagubionego
czeskiego cosplayera Dracule Mihawka (wystarczyło by milady Perona
dała mi swój nr kontaktowy by po sekundzie się odnalazł ;)
#roronoa_zoro_case, zabawne interrakcje z postaciami z Jutuba;
profesjonalisci nie biorący swojego zajęcia na serio - Antygaming,
Hadesiak, Surreaktor - dzięki
- Z tych raczej mniej?
Największy smutek
ogarniał naszą grupę gdy od połowy trwania konwentu co chwila
słychać było, iż jakiś znajomy już musi wracać. Prawidła powrotu do rzeczywistości, kiedyś trzeba tam wrócić (mimo, iż ich ostrzegałem że "To pułapka!)
Impreza warta grzechu i
zakupu preakredytacji. I oby do przyszłej edycji, już w kwietniu
2019. Bezpiecznego Pyrkonu
Brook w wiosce z Naruto :) |